Zastanawiałeś się kiedyś jaki jest sens twojego istnienia?
Na pewno tak. Wszyscy mamy taki moment w życiu. Nie wiemy która drogą mamy
podążać, czy nasze wartości mają sens, co będzie w przyszłości. Na początku
naszego życia nie myślimy za dużo. Uczymy się rozróżniać kolory, mówić i
poruszać. To jest najprostszy moment naszego życia. Później wszystko się
komplikuje. Gdy już umiemy mówić i chodzić, zaczyna się od nas wymagać. Mamy
nie brudzić ubrań jedzeniem, nie bić innych dzieci łopatką w piaskownicy, mówić
sąsiadce „Dzień dobry”. Później zaczyna
nam się zakazywać. Dziewczynki nie mogą wchodzić na drzewa, bo to zajęcie dla
chłopców. Nie mogą się brudzić, bo tak nie wypada. Chłopcy nie mogą bić się z
kolegami, bo tak zachowują się tylko przyszli kryminaliści. Nie mogą iść spać
bez kąpieli, bo są brudni. A później jest tylko pod górkę. Zaczyna się szkoła.
Nauka pierwszych literek. „Dlaczego
piszesz takie kulfony?” Nauka
czytania „Dlaczego nie czytasz płynnie?”
Nowe przyjaźnie „Ale masz fajna lalkę,
podobna do mojej. Będziemy przyjaciółkami?” Pierwsze zawody „ Bo Asia ma ładniejszą lalkę od twojej.
Wole się z nią przyjaźnić.” I coraz więcej wymagań. Przecież musimy mieć
tylko dobre oceny. Musimy być cicho na lekcji, chyba że nauczyciel nas o coś
zapyta. Musimy brać udział w konkursach i zajęciach poza szkolnych. Musimy
wykazać się dobrą sprawnością fizyczną, przecież musimy umieć grać w siatkówkę
i mieć najlepszy czas w biegu na sześćdziesiąt metrów. Musimy mieć świadectwo z czerwonym paskiem. Później
wymaga się od nas świetnych wyników na egzaminie szóstoklasisty, przecież od
tego zależy do jakiego gimnazjum pójdziemy. A szkoła rejonowa nie wchodzi w
grę. Dwa miesiące wakacji i znów wyścig szczurów. Z każdego przedmiotu musisz
mieć najlepsze oceny. Odrobione wszystkie zadania domowe. A do tego dochodzi
presja otoczenia. Przecież musisz być najfajniejszy w towarzystwie. Pierwszy
papieros, pierwsze piwo, pierwsza impreza. Zaczynamy się buntować przeciw
zasadą rodziców „Jestem dorosły! Potrafię
o sobie decydować! Nie mów mi co mam robić!”
Trzeba trochę pokłócić się
nauczycielem, przecież tak robią koledzy. „Bo pani nie umie uczyć, to co się pani dziwi, że nikt nie rozumie.” Olewamy
szkołę i rodziców. Mamy dosyć wymagań. I nagle okazuje się, że trzeba napisać
egzamin gimnazjalny. Przecież od tego zależy twoja przyszłość. „Nie chce iść do zawodówki. Co teraz?”
Łapiemy się za wszystkie książki na raz. I znów do naszej świadomości wracają
wszystkie wymagania i pretensje. „Przecież
obiecałeś, że będziesz się uczył!” Idziemy do szkoły średniej. „Teraz to będzie fajnie. Ludzie na poziomie i
wyrozumiali nauczyciele. Nie mogę się doczekać, aż skończę osiemnaście lat, w
końcu będę mogła legalnie kupić piwo.” Nic bardziej mylnego. Tu zaczyna się
nauka organizacji czasu. Niezliczona ilość przedmiotów, a każdy nauczyciel
myśli, że jego przedmiot jest najważniejszy. Siedzisz w szkole dziewięć godzin,
wracasz do domu i właśnie zdajesz sobie sprawę, że musisz się nauczyć na
sprawdzian i trzy kartkówki. Siedzisz po nocach. Zażywasz za duże ilości
kofeiny. Chodzisz nie wyspany. W końcu nadchodzi weekend. „Tak w końcu! Teraz sobie poleniuchuje! Pojdę na imprezę!„ Ha!
Chciałbyś. Większość weekendu próbujesz się nauczyć na kolejne pięć
sprawdzianów, niezliczoną ilość kartkówek i możliwe odpowiedzi ustne. Ostatkiem
sił docierasz na imprezę. Dopiero po pewnym czasie nauczysz się organizować
swój czas. Dopiero po dużej ilości błędów i złych ocen będziesz wiedział jak
uczyć się i mieć jeszcze czas dla siebie.
Całe życie składa się w prób, błędów, nakazów, zakazów,
rozczarowań, wymagań, nadziej i marzeń. Ale każdy z nasz ma sens istnienia.
Tylko czasem nie wiemy jaki. W końcu się dowiemy.